piątek, 17 września 2010

# 42.

Już nic nie słyszałam, nic nie czułam. Nie, przepraszam - czułam się, jakbym była nigdzie. Zapytacie, jak można być "nigdzie"? Otóż można. Jest to granica, taka pusta przestrzeń pomiędzy życiem a śmiercią. No i tak się zastanawiałam - wolę żyć czy też nie? "R-ro..." - usłyszałam, jednak nie byłam pewna, czy ktoś do mnie to powiedział, czy to głos w mojej podświadomości. Zdecydowałam się otworzyć oczy, co, prawdę mówiąc, przyszło mi z nie lada trudnością. Uchyliłam jedną powiekę i dostrzegłam lekkie światło. Ponownie zamknęłam oko, dodając cichym tonem:
- Zgaście to światło.
Już byłam przy wejściu do życia, jednak dalej znajdowałam się w bezdennej przestrzeni. Dosłyszałam jedynie "coś powiedziała!", po czym ponownie, nieco głośniejszym i pewniejszym tonem ponowiłam zdanie. Otworzyłam lekko oczy - w pokoju, czy czymś, gdzie się znajdowałam, było już ciemno.
- Rose? - przede mną pojawiła się twarz Oli.
Rozejrzałam się, czując lekki ból w szyi.
- Gdzie jestem?
- W domu. - położyła rękę na mojej głowie i lekko zmierzwiła mi włosy. - Jak się czujesz?
Zastanowiłam się.
- Nie jest źle. Tylko szyja mnie trochę boli.
Stanęła za mną i delikatnie zaczęła mi rozmasowywać szyję.
- Nie chcesz wiedzieć, jak przebiegło wszystko?
- Nie chcę.- mruknęłam cicho. Prawdę mówiąc, nie interesowało mnie to. Wiedziałam już, że jestem skończona. Więc po co się dobijać jeszcze bardziej?
Przez pewien czas rozmyślania zorientowałam się, że siostra nachylała się nade mną.
- Ojej, wybacz. Mówiłaś coś? - spojrzałam na nią i zamrugałam dwukrotnie oczyma.
- Pytałam, czy chcesz czegoś. Może chcesz kakao? Zimne, ciepłe?
- Tak, możesz mi zrobić zimnego kakao. - kiwnęłam lekko głową, kładąc lewą rękę na szyi. Już nie bolała mnie tak, jak wcześniej.
Dopiero uświadomiłam sobie, że na czymś siedzę. Wózek. Inwalidzki wózek. Super. Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Zaczęła mnie boleć głowa.
Ponownie się rozejrzałam i dostrzegłam, że jestem w salonie na dole. Położyłam ręce na kołach wózka i przesunęłam do przodu, tym samym jadąc przed siebie. Jakimś cudem zakręciłam do tyłu i pojechałam w stronę kuchni. Zatrzymałam się w przejściu. Przy blacie Ola robiła kakao.
- Gdzie mama? - zapytałam. Nie słyszałam, by w domu był ktoś oprócz nas.
- Musiała pojechać do pracy. To i tak dobrze, w końcu miała tydzień wolnego.
Westchnęłam. Nagle przypomniał mi się Kacper. I tata. I ten chłopak, jak on miał... Filip?
- Znasz jakiegoś Filipa, Rose? - spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się lekko.
- Filipa? A, no tak. Był taki jeden, na obserwacji, na mojej sali. A czemu? - podrapałam się w skroń.
- Kazał mi przekazać Tobie kartkę. Zaczekaj. - odwróciła się w moją stronę i podeszła do szafki obok, po czym wyciągnęła spod solniczki małą karteczkę. Wyciągnęła ją w moją stronę, dlatego też zabrałam ją od niej delikatnie.
- Ach, dzięki. - powiedziałam cicho, rozwijając kartkę, która okazała się jednak dużą, wyrwaną kartką z zeszytu formatu A4.
`Witaj Rozalindo, jeśli to czytasz, zapewne już jesteś w domu. Z tej strony Filip, o ile mnie pamiętasz - nie wiem jak z Twoją pamięcią, możliwe jest, że dostałaś lekkiej anemii i nie pamiętasz wydarzeń z ostatniego czasu. Jednak jeśli mnie pamiętasz, to bardzo się cieszę. Mówiłem, że mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, dlatego też podaję Ci tutaj swój adres, w razie gdybyś źle się czuła nie musisz od razu przyjeżdżać, wystarczy, że zadzwonisz. Także proszę, oto mój adres i numer telefonu...`
Dalej pisał już tylko adres i numer jego komórki. Z podpisem na końcu "pozdrowienia". Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Kto to jest, wiesz coś o nim cokolwiek, prócz tego, że ma na imię Filip? - Ola położyła na stole dwa kubki z zimnym kakao. Podjechałam bliżej i upiłam łyk ze swojej szklanki.
- Wiem, że ma osiemnaście lat. No i znam jego imię. Tyle. - wzruszyłam ramionami. Prawdę mówiąc, to nic o nim nie wiedziałam prócz tego. Nagle doszedł do mnie dźwięk mojej komórki.
- Gdzie ona jest?
- W salonie, leży na kanapie.
Skinęłam lekko głową, napiłam się jeszcze kakao i ruszyłam do salonu. Podjechałam i wzięłam komórkę. `Nowa wiadomość od Kacper`. Uniosłam klapkę do góry i otworzyłam wiadomość.
`Cześć. Jak się czujesz, już się obudziłaś? Będę mógł Cię odwiedzić?`
Odpisałam mu.
`Hej. Tak, już się obudziłam. Jest okej. Wybacz, ale chciałabym trochę odpocząć, pomyśleć. Rozumiesz. Do zobaczenia.`
Pociągnęłam nosem - nie wiem czemu, ale chyba łapał mnie katar. Wróciłam do kuchni. Zabrałam kartkę i dopiłam do końca kakao.
- Mogę dostać się jakimś cudem do swojego pokoju?
- Oczywiście, że tak. Tylko muszę pójść do pana Bolka. Powiedział, że w razie czego chętnie pomoże w wnoszeniu Cię na górę. - pan Bolek to był nasz sąsiad. Od zawsze go lubiłam. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się.
Po chwili Ola wróciła z sąsiadem. Wnieśli mnie na górę, po czym podziękowałam i zamknęłam się w swoim pokoju.
Sięgnęłam po komórkę i ponownie otworzyłam klapkę. Spisałam numer Filipa i zastanowiłam się, czy zadzwonić czy po prostu zapisać i poczytać książkę. Kliknęłam klawisz `połącz`. Od razu po kilku sygnałach odezwał się nieco zaspany głos:
- Ro-rose?