sobota, 26 lutego 2011

# 43.

Tak,tak... Zdecydowałam się napisać 43 część! Cieszcie się i wielbcie mnie. *^*"
___
Od razu na sam głos chłopaka przeszły przez me ciało dreszcze. Nie wiem czemu, ale przeszły, mimowolnie. Nie rozumiałam tego całego uczucia... A może rozumiałam? Nie, to nie mogło być to. Kolejna paranoja. Bez sensu. Tak dłużej być nie mogło...
- O rany... F-Filip? Zbudziłam Cię...? - zapytałam cichym tonem, tak, jakbym nie chciała, aby mnie dalej słyszał. Jakbym chciała, by się rozłączył bo stwierdził, że coś się psuje i mnie nie słyszy.
- Nie, nie zbudziłaś mnie - odparł kłamliwie. Przecież wyraźnie słyszałam. Ale też w końcu moje pytanie było bez sensu.
- Zadzwoniłam, bo prosiłeś... Na kartce...
- No tak, faktycznie. Kiedy się obudziłaś, już wszystko w porządku?
- Dzisiaj, jakieś pół godziny temu. Tak, jest już wszystko dobrze.
- Cieszę się...
Przechyliłam głowę na bok, wyłapując każde jego słowo z telefonu, który trzymałam przy uchu. Miał nieskazitelnie czysty głos... Kacper też taki miał, jednak on miał coś w nim, czego ten nie miał... Dorosłości? Tak, chyba tego.
- Rose?
- Oh, wybacz, zamyśliłam się. Coś mówiłeś?
- Nie, ale nagle przycichłaś. - z mych ust uleciało ciche westchnięcie. Przymknęłam powieki. - Coś nie tak?
- Nie, nie. Tak jakoś trudno mi teraz... Z tą całą świadomością wszystkiego, i w ogóle.
- Rozumiem. Musi być Ci doprawdy ciężko.
- Niesamowicie. Już nigdy nie pobiegnę...
- Biegałaś?
- Tak. W szkole byłam jedną z najlepszych biegaczek na biegach przełajowych i lekkoatletycznych też... Brałam w takowych udział raz, czy dwa. Miałam nadzieję wziąć więcej razy...
- Czy ktoś powiedział, że już nigdy nie będziesz mogła?
Zatkało mnie. Jak niby...?
- No przecież, to co się stało...
- To nie wyklucza, że kiedyś będziesz tak zdrowa, jak byłaś całkiem niedawno. Może i jest to poważne uszkodzenie Twego ciała, ale jeśli jesteś cierpliwa, to za parę lat wszystko może wrócić do normy.
- Naprawdę...?
- Naprawdę.
Uśmiechnęłam się szeroko. To była doprawdy wspaniała wiadomość. A że byłam cierpliwa... Może nie tyle co byłam, a potrafiłam być. Parę lat to długo w oczekiwaniu na coś, co się kocha... Jednakże, zawsze się wytrwa. Może boleć, ale da się radę. Dlatego ja dam.
- Rose, mógłbym Cię odwiedzić?
- N-no... Czemu by nie. Fajnie byłoby się z kimś zobaczyć.
I nagle do głowy wpadł mi Kacper. Pytał się, czy może mnie odwiedzić... A ja tymczasem zgadzam się, aby przyszedł nie on, a Filip, którego praktycznie nie znam. Sama już nie wiem, co robię.
- Czuję niepewność w Twym głosie?
- Nie, skądże. Mój adre...
- Mam Twój adres. Spisałem sobie, jak byłem na obserwacji.
Moje policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Po co? Już wtedy chciał ze mną utrzymać kontakt, z biedną pacjentką? Rany...
- Oh.
- Zatem nie chcę Cię naciągać na koszty... Rozmawiamy już dość długo. - odsunęłam telefon od ucha i dojrzałam, że rozmawiamy już około ośmiu minut. - Mogę przyjechać dzisiaj, nie sprawi Ci to żadnego problemu?
- Oczywiście, że nie.
- Zatem do zobaczenia. - usłyszałam dźwięk rozłączenia się, po czym cichym głosem odparłam sama do siebie "do zobaczenia".
Podjechałam na wózku do łóżka, a kolejno jakimś cudem się na nie przeniosłam. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając na poduszce, po czym zamknęłam oczy i westchnęłam ciężko. Jak mi było z tym wszystkim ciężko... Filip miał co do tego rację. Jednak cóż mogłam na to poradzić? Nic.
Byłam niczym człowiek wśród nieznanego. Nie mogłam nic zrobić, odnaleźć drogi do miejsca, w którym żyłam, nie mogłam znaleźć ludzi, z którymi dotychczas spędzałam swój, tak drogi dla mnie, czas. Czułam się całkowicie zagubiona.
Już nawet nie wiedziałam, na co mam ochotę. Prawdę mówiąc, to na nic nie miałam ochoty. Nie wiedziałam także, co mam robić. Zapewne będę musiała jeszcze leżeć parę dni w domu, a już nie wiem, co przez ten czas będę robić.
Nagle usłyszałam kroki zbliżające się do mych drzwi. Ktoś wchodził po schodach. Raptownie podniosłam się do pozycji siedzącej, otwierając oczy i patrząc w stronę drzwi. Powoli uchyliły się, a w nich znalazł się nikt inny jak Filip. Zamrugałam, nieco zdziwiona jego szybkością.
- Tak szybko...? - zapytałam, dalej nieco zdezorientowana. Gdzie on mieszkał?
- Mieszkam niedaleko. - odparł, a ja sięgnęłam do kieszeni spodni. Wyciągnęłam kartkę od niego i spojrzałam na adres.
De facto, mieszkał dwie ulice dalej. Wcześniej jakoś nie zwróciłam na to uwagi.
- Naprawdę chciało Ci się mnie odwiedzać?
- Gdybym nie chciał, to bym nie przychodził, prawda? - uśmiechnął się lekko i zamknął za sobą drzwi, przedtem patrząc na mnie, czy może. Skinęłam głową ledwie widzialnie.
Podszedł i usiadł na fotelu przy moim łóżku.
- Na pewno dobrze się czujesz? Nic Ci nie jest?
- Na pewno. Czuję się wręcz zadziwiająco dobrze.
Skinął głową potakująco. Czułam się odrobinę niezręcznie, zresztą on chyba też, bowiem nie mieliśmy o czym rozmawiać.
- A Ty czym się interesujesz, prócz medycyny?
- Szkicowaniem i pisaniem.
Zamrugałam dwukrotnie oczyma, patrząc na niego.
- Od kiedy?
- Od wielu lat. Ale nie jestem jakoś wybitny ze swoimi pracami.
- Pokażesz mi kiedyś?
- Pewnie.
I znowu nastała cisza. Wbiłam wzrok w swoje ręce, które wcześniej położyłam na swoich udach, gdy nagle drzwi otworzyły się i oboje, ja i Filip, dojrzeliśmy w niej moją matkę, która patrzyła na nas z nieodgadniętym wyrazem twarzy.


___
chcesz dowiedzieć się, co zrobi matka Rose? jak zareaguje na widok jej i Filipa, którego nawet nie zna? wyczekuj 44 części "Rzeczywistej Rzeczywistości!"
do zobaczenia ~

7 komentarzy:

  1. jestem pod wrażeniem!genialne:)wyczekuje 44 części!Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. obserwuję i czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, może wpadniesz do mnie obejrzeć moje prace ?
    Zajmuje się fotografią :)
    Serdecznie zapraszam : is-charlie.blogspot.com :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę ciekawie :)))

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog :)
    będę zaglądać tu częściej !
    jak chcesz to wpadnij do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń