piątek, 1 stycznia 2010

Cz. 11

Dzisiejszy dzień w szkole był znacznie inny od wcześniejszych.
Wszyscy wiedzieli o mnie i o Maksie.
Chociaż, powiem szczerze, nawet nie jesteśmy razem.
Ani ja jego, ani on mnie, nie poprosił o chodzenie.
Może, i to się wydarzy, ale wolałabym, gdyby to on mnie poprosił.
Trochę głupio - idę ja, dziewczyna, z nim do szkoły, przykładowo.
I mówię do niego - Maks... chcesz ze mną chodzić?
Jakoś tak nie dostojnie.
Nie podoba mi się, gdy to dziewczyna prosi chłopaka w sprawie związku.
Zaczekam, choćby i wieczność, by to On mnie poprosił.
Trochę romantyzmu, no co, każdy ma marzenia.
Dziś szłam sama do domu.
Poprosiłam Jego, że chcę dziś pójść sama.
Chciałam to wszystko przemyśleć.
Szłam chodnikiem, deszcz spadał na mnie.
Maks zaoferował się podarowaniem kurtki, ale odmówiłam, w końcu pada- ja bym miała na tym wyjść dobrze, a on źle?
I tak już jestem chora, nie ma po co się fatygować.
Szłam i rozmyślałam.
To wszystko potoczyło się tak szybko. Nigdy nie uwierzyłabym, że to, co się stało, kiedykolwiek się stało.
Ja, Maks, my ...
Od dawna o tym marzyłam.
Od...
Pierwszej klasy gimnazjalnej.
- Rozalkaa.- dobiegł mnie głos.
Nie, tylko nie on...
Szkoda, że nie mogę się wywinąć podrażnionym gardłem - przeszło mi na ostatniej lekcji, zaczęłam mówić i już mniej boli.
Teraz czekała mnie głupia rozmowa z Kacprem.
Uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam w jego stronę.
- Czego... Co chcesz?- wymuszałam dalej uśmiech i łagodny ton.
Niestety, jakoś nie za bardzo mi się udało.
- No no. Dziewczyna Maksia. Co tam u Twojego chłopaka?- zaczął , widząc, że jest zezłoszczony.
- Po pierwsze - on nie jest moim chłopakiem. Po drugie - sam się go zapytaj.- wycedziłam.
- On nie jest Ciebie wart.- nie no, znowu ta gadka.
Za każdym razem, od 5 klasy podstawówki, gdy miałam jakiegokolwiek chłopaka, zawsze to powtarzał.
Kocha się we mnie od wieków.
- Jest. A ja jestem warta go.- rzuciłam zajadle.
- Nie. Ani Ty jego, ani on Ciebie. Wiedz tylko, że będę walczył.- i poszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz