niedziela, 31 stycznia 2010

cz. 41

Obudziłam się. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, słyszałam wokół hałas i bieganie.
- Przebudza się, przebudza się!- słyszałam kilka głosów na raz.
- Cicho, sama się obudzi!- dosłyszałam kolejny głos.
Otworzyłam oczy. Nagle oślepiły mnie jaskrawobiałe światła. Rozglądnęłam się. Dalej byłam na sali operacyjnej. Wiele pań i panów doktorów oraz pielęgniarek biegało, czegoś zawzięcie szukali, rozmawiali przejęci stłumionym szeptem. Kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi, jakby dostali ADHD czy coś. Jakby nie mogli usiedzieć w miejscu i spokojnie poczekać.
Złapałam za rękę osobę stojącą najbliżej mnie, obróconą do mnie tyłem.
- Tak? - odwrócił się. Moim oczom ukazał się przystojny mężczyzna, niewiele lat starszy ode mnie, blondyn, o pięknych, błękitnych oczach. Myślałam, że zaraz utonę w błękicie jego oczu.
Potrząsnęłam głową.
- Przepraszam, czy... Operacja się nie powiodła?
Mężczyzna spuścił głowę.
- Hmm... Jakby ci to...
- Bez współczucia, proszę. I tak więcej szczęścia mnie w tym życiu spotkać chyba nie może.- uświadomiłam sobie, że dalej trzymam go za rękę, dlatego szybkim ruchem puściłam ściskaną dłoń i położyłam wzdłuż tułowia.
- Tak... Niestety, nie powiodła się.- spojrzał na mnie, z widocznym bólem w jego pięknych oczach.
Piękny... nie, pomyślałam. Tak nie może być, nie dam się omamić po raz kolejny blondynowi, w szczególności, że od niedawna jestem z Kacprem. Chociaż... Czy kocham Kacpra na tyle, by być z nim dalej? Sama nie wiem.
- Nazywasz się Rose, tak?- zapytał mężczyzna.
- Tak, Rozalinda. A pan?- splotłam w zakłopotaniu palce.
- Hahaha.- zaśmiał się delikatnie.- Nie pan, mam osiemnaście lat. Jestem tu tylko na obserwacji, czasem coś podaję.
- Ach, em...- na moich policzkach ukazały się delikatne rumieńce, przymknęłam oczy, by nie widzieć mężczyzny, a raczej chłopaka.- Przepraszam, nie wiedziałam... zatem, jak masz na imię?
- Jestem Filip. Miło mi cię poznać.
Filip... ładne imię, nie powiem. Otworzyłam oczy. Od razu ujrzałam chłopaka, który przyglądał mi się.
- Mnie również.- próbowałam się podnieść, by podać mu rękę, ale od razu przeszył mnie ból w plecach, skrzywiłam się.
- Kładź się, nie podnoś! Jeszcze coś sobie zrobisz, a wtedy to już będziesz miała niezbyt miło- powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu i z powrotem kładąc mnie na poduszce.- Nie musisz mi podawać ręki, domyślam się, że chciałabyś to zrobić, dlatego tyle mi wystarcza.
- No dobrze.- rozglądnęłam się wśród tłumu.- Czyli co, czemu się nie udała? W końcu to tylko nałożenie gipsu, nic więcej.
- Jakaś kość w nodze została naruszona przypadkowo, dlatego też nie można założyć gipsu. Jeszcze sobie do jutra poleżysz, przynajmniej do jutra.- zamilkł na chwilę, wyciągając z kieszeni białego płaszcza komórkę. Spojrzał na wyświetlacz, szybko nacisnął parę przycisków na klawiaturze i schował ją z powrotem.- Na rękę teraz będą Ci zakładać, potem od razu zaczną coś robić z tą nogą, a kolejno chyba puszczą Cię do domu. Nie ma jak założyć tego gipsu na nogę, także jedynie coś wstawią i wrócisz do domu na wózku.
Zrobił zbolałą minę, kierując ją do mnie, po czym się lekko skrzywił.
- Niestety, teraz muszę cię przeprosić, muszę wracać. Doktor właśnie napisał do mnie, że mam do niego przyjść.- przeszedł na około łóżka i spojrzał jeszcze raz na mnie.- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Rozalindo.
Uśmiechnął się jeszcze przepraszająco, spoglądając w moje oczy i wyszedł z sali.
No pięknie... to ja naprawdę mam takiego pecha? Teraz to już zostanę kaleką do końca swojego życia... już nigdy nie będę uczestniczyć w zawodach przełajowych, ani nie spełnię marzenia wystąpienia na międzynarodowej olimpiadzie. Bardzo mi miło, doprawdy.
Do łóżka podeszła jakaś kobieta. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- Pozwolisz, że wstrzyknę ci lek usypiający. Dobrze?- zapytała, patrząc mi w twarz.
Skinęłam jedynie głową, zamykając oczy. Kobieta wbiła mi strzykawkę w rękę, po chwili wyjęła i odeszła na bok. Po niedługim czasie znowu straciłam świadomość i usnęłam.

1 komentarz: