sobota, 2 stycznia 2010

dokończ. cz. 25

Zatrzymałam się i przystanęłam. Złapałam go za ramiona.
- Ile do jasnej cholery jeszcze będziesz razy wzruszał tymi ramionami?! Mógłbyś mi w końcu powiedzieć o co Ci chodzi czy postanowiłeś zostać niemową?!
- Na pewno chcesz wiedzieć?- powiedział tak cicho, że ledwie go słyszałam.
- No skoro coś do mnie masz, to chyba muszę, tak? To jest logiczne.
Ruszyliśmy dalej. On nic nie mówił, a byliśmy już przed moim domem. O nie, skoro myślał, że zapomnę o tej sprawie, to się grubo mylił.
- No więc?- przystanęłam i popatrzyłam się na niego.
- Nie możemy być razem.- rzucił prosto z mostu.
Zamrugałam dziesięciokrotnie, albo i więcej, oczami.
- C o ? – wydukałam.
- Koniec z nami. Jeżeli w ogóle coś między nami było…- powiedział jak gdyby niby nic.
- C o ? – trudno mi było uwierzyć w to, co dopiero usłyszałam.
- Po prostu. Au revoir , adiyos , jak wolisz . – i odszedł .
Tak po prostu. Zostawił mnie samą. Śnieg wezbrał na sile, a ja stałam jak głupia przed swoim domem i patrzyłam na postać zanikającą w oddali.
- ,,Będzie tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali…’’ – nagle ten cytat z Księżyca w nowiu przyszedł mi do głowy.
Niespodziewanie usłyszałam otwierające się drzwi. Ja dalej jak posąg stałam w śniegu i gapiłam się przed siebie, chociaż że już nikt nie szedł. Poczułam, jak Ola łapie mnie za ramiona i prowadzi do domu, potem wszystko rozmazało się jakby nic w ogóle się nie wydarzyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz