piątek, 1 stycznia 2010

Cz. 2

Po chwili usłyszałam jak Kara rozmawiała na drugiej linii:
- Hej Monika. Co słychać? Tak tak, super. Ooo, będziesz musiała mi ją pokazać. No pewnie. Rozmawiam z Ross. Tak, jasne że ją pozdrowię. Oczywiście. Czekaj. - nastała cisza.- Masz numer Maksa. Podasz mi? Nie, nie chcę go poderwać. Nie, nie chodzę z nim, nie mam zamiaru. Nie, Ross też nie chce go poderwać. Podasz?- znowu cisza.- Okej, dzięki, zapisałam. Tak, nie zapomnę. No, jak wracała to go spotkała. Czekaj, zapytam. - zmieniła linię na mnie.- Monika się pyta, czy coś pytał o nią.
- Nie. - odparłam.
Ponownie zmieniła linię.
- Nie, nic nie mówił. Ach , przykro mi. Naprawdę, niezmiernie. Okej, sorki, muszę kończyć, mama krzyczy bym zeszła na dół. Okej, pa, całusy.- po chwili się odezwała: Kurczę. Ona to potrafi trajkotać bez przerwy. I się nie skapnąć, że nawet się nie przyjaźnimy.
- No tak, taka jest Monika. Byleby miała kogoś do słuchania, a jeśli mowa o Maksie, podałaby nawet bezdomnemu jego numer. - odrzekłam.
- Taak. Dobra, dyktuję Ci numer. Masz kartkę? - zapytała.
- I długopis. Mam.
- Dobra. - podyktowała mi numer.- Powtórzyć?
- Nie, dzięki. Już mam. Dobra, to daję drugą linię, i cicho sza, nic nie mów.- kliknęłam przycisk zmieniania linii i wystukałam numer podany przez Karolinę. Odezwał się głos: Czego?
Odchrząknęłam.
- Hahaha, hahaha, hahaha. Twoje imię jest nudne jak facet od fizy. Już wolę pójść z babcią która ma reumatyzm do centrum handlowego niż myśleć o Twoim imieniu.- przystanęłam.- Albo nie. Wolę się śmiać z niego. Hahaha, hahaha, hahaha.
- Kto Ty jesteś do jasnej cholery? - spytał zdenerwowany, a zarazem zdezorientowany.
- Nic Ci do tego. Do usłyszenia.- skończyłam i dalej zaczęłam się śmiać.
- Nie, cze...- usłyszałam jego głos, ale nie do końca, ponieważ rozłączyłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz