piątek, 1 stycznia 2010

Cz. 23

Ten miesiąc minął, jakby to był jeden dzień.
Niestety, Maks dalej nie poprosił mnie o chodzenie, a ja też jestem za wstydliwa by mu to zaproponować.
Dzisiaj miałam się z nim spotkać o 13:00 przed moim domem.
Przez ten miesiąc dalej rozmyślałam o sprawie rodzinnej chłopaka.
Robiłam wszystko, by było mu jak najbardziej dobrze, by nie czuł się odosobniony czy coś. Jednak też nie mogłam się narzucać, mogłoby mu się to nie spodobać.
Ding dong. Dzwonek do drzwi.
Pobiegłam prędko i otworzyłam drzwi.
- Hej. Mogę?- zapytał.
- No pewnie.- uśmiechnęłam się.
Maks wszedł, po czym dał mi buziaka w policzek.
- Zimno dzisiaj. Na pewno chcesz iść na ten spacer?- spytał.
- Na pewno. Patrz, jak ładnie prószy śnieg.- wskazałam ręką przez okno.- Jak nigdy.
- Prawda. Ale masz się ciepło ubrać.
Spojrzałam na jego szalik.
Wyciągnęłam rękę.
- Mogę?
- Proszę bardzo.- uśmiechnął się na wpół .
Ściągnęłam z jego szyi szalik i owinęłam nim swoją szyję.
- Miły.- był długi, więc się zakręciłam.
Tamten dalej się uśmiechał.
Szłam przez korytarz, dalej się kręcąc, a on szedł za mną.
W pewnym momencie uderzyłam się plecami w ścianę i momentalnie osunęłam w dół, ale chłopak mnie złapał.
- No uważaj, nie popisuj się.- był rozbawiony.
- Phi. Chyba powinnam się obrazić.- odwróciłam się do niego plecami.
- No już nie przesadzaj. Nie popisujesz się, okej?- dotknął mojej ręki.
Dalej się nie odzywałam.
- To idziemy na ten dwór?- spytał ponownie.
- No ba.- od razu się ożywiłam.
Ściągnęłam z szyi jego szalik, i podałam mu do ręki.
Podeszłam do wieszaka. Wzięłam płaszcz, po czym go włożyłam. Założyłam również szalik i rękawiczki.
- Czapkę też.- powiedział Maks.
- Okej, okej.- zrobiłam grymas i założyłam czapkę z warkoczykami.
- Cudnie wyglądasz.- uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się dołeczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz