sobota, 30 stycznia 2010

cz. 40

Od razu po wyjściu taty z sali, wszyscy zbiegli się do mnie. Mama pierwsza przyklękła przy łóżku, wzięła moją rękę w swoją dłoń i zapytała:
- I jak? Coś ci dał?
- Nie udawaj że nie patrzyłaś, mamo- zaśmiałam się.
- Ależ ja doprawdy się nie patrzyłam- zrobiła wielkie oczy. Kacper z tyłu poruszał głową, wyraźnie rozbawiony.- No, pokaż to cudo.
Sięgnęłam zdrową ręką pod poduszkę, i wyciągnęłam prezenty. Podałam książkę.
- Ooo, książka. Widzisz kochanie, nie będziesz się nudzić. Poproszę panią o jakąś podstawkę by było ci wygodnie jak będziesz chciała czytać. A to drugie, co to?
- Nie uwierzysz- spojrzałam na Olę i Kacpra.- Tak znaczy nie uwierzycie.
Podałam mamie pudełeczko.
- Ciężkie- stwierdziła.
- I duże- dodała Ola.
Otworzyła pudełeczko i otwarła buzię, zdumiona. Kacper aż gwizdnął z zachwytu.
Przejął opakowanie od mamy i wyciągnął. Przyglądał się.
- Musiało być dużo warte. Najcenniejszy diament. Takie złoża leżą tylko na nie zanieczyszczonych terenach. Południowa Afryka albo niektóre części Brazylii. Zapewne złoża kimberlitowe. Bardzo cenne.
Spojrzałyśmy na niego, a ja ściągnęłam brwi.
- Co?- zrobił zmieszaną minę.- Ale o co chodzi?
- Skąd to wiesz?- zapytałam.
- Interesuję się minerałami, a bo co?
- Nie nic, tak pytam- i nagle zamarłam, patrząc poza tłumem wokół mnie. Kacper się obrócił, i nagle pobladł.
Nie byłam w stanie wymówić słowa. Ledwie ruszyłam ręką w znaku, by odszedł.
Kacper wstał. Podszedł do Maksa i popchnął za drzwi.
- Nie jesteś tu mile widziany, Max- warknął na korytarzu.
- Bo co, boisz się że zabiorę ci twoją dziewczynę?- na jego twarzy zagościł ironiczny uśmiech.
- Nawet się nie waż, bo będziesz miał ze mną do czynienia- już miał wracać do sali, gdy Maks złapał go za ramię i szepnął.
- Już się nie mogę doczekać- odwrócił się i poszedł.
Kacper wrócił do nas.
- Kiedy mnie wypuszczą?- zadałam pytanie.
- Jutro powinni, dzisiaj będą zakładać ci gipsy- przyszła pielęgniarka i zgrabnym ruchem dłoni wskazała, by wyszli.
Kacper odwrócił się w jej stronie i powiedział cicho:
- Jeszcze chwila, możemy zostać sami?
- Oczywiście- pielęgniarka uśmiechnęła się, przyszykowała salę do "operacji" i zasłoniła okno, po czym wyszła. Zostaliśmy sami.
- Wiesz, Rose...- usiadł na krzesełku i wziął moją rękę w swoją.- Bardzo mi przykro z tego, co zaszło. Chciałem ci powiedzieć, że jak coś ci się przypomni, mów od razu, na mnie możesz liczyć. Nie musisz mieć przede mną żadnych tajemnic. Zostanę jeszcze do jutra i razem z twoją rodziną odwiozę was do domu. Jak będziesz chciała, będę mógł zostać z tobą trochę. Dzisiaj jeszcze się nie prześpię.
- Ale, Ka...- położył mi palec na ustach, nachylił się, złapał kosmyk włosów i zawinął sobie na palcu. Zarumieniłam się.
- Ciii. Spokojnie. Teraz będziesz miała zakładany gips. Kocham cię, Rossi- po czym pocałował mnie czule w usta.
Już chciał się odsunąć, ale ja odwzajemniłam pocałunek.
- No no, kochana, co za dużo to nie zdrowo- posłał mi szelmowski uśmiech i wyszedł z sali, natomiast weszła pielęgniarka.
- Mieć takiego chłopaka to jakby mieć złoto- puściła do mnie oczko.- Nie strać go. A teraz proszę się położyć wygodnie, zaraz wszystko się zacznie, ale proszę się nie martwić, wszystko pójdzie po dobrej myśli a jutro już będziesz mogła wrócić do domu.

9 komentarzy:

  1. a opiszesz jak jej zakładali gips ? ;PP
    lubię takie szpitalne momenty ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. eyy , tak dlugo nie piszesz juz ; (

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem nowym czytelnikiem.Jest naprawdę super. Bardzo mi przypadła do gustu twoja książka.
    Sama też piszę opowiadania . Czekam na nowy rozdział ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam... mam karę, jak mi się skończy, to dodam kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. mm ciekawie! :D
    Lubię takie opowiadania :)
    Na moim też jest troche. Niedługo dodam nowe ^^
    --------
    Proszę abyś dodała się do obserwujących:) Też się dodałam :D www.czarne-kredki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, eej. Pisz (:
    Strasznie wciąga ta historia. :P

    OdpowiedzUsuń