piątek, 1 stycznia 2010

Cz. 14

Rzuciłyśmy torby w kąt pokoju, jak zawsze, i wbiegłyśmy na górę do mojego pokoju.
Musiałam wyjąć pieniądze ze skarbonki, biorę ze swojego kieszonkowego, mam mnóstwo pieniędzy- zazwyczaj niczego nie kupuję, bo nie mam co, kasę na ciuchy dostaję od rodziców, a kieszonkowe jest do mojej dyspozycji.
Otworzyłam skarbonkę i wyjęłam 400 złotych. Dużo, owszem, ale jak znajdę jakąś drogą sukienkę jak z bajki, to muszę ją kupić. Koniecznie, chociażbym miała ją założyć tylko raz w życiu- mogę pozwolić sobie na takie przyjemności, skoro mam mnóstwo pieniędzy z kieszonkowego.
- Łooo. Co Ty tak dużo bierzesz? - spytała przyjaciółka.
- Aah. Jak znajdę sukienkę z bajki, drogą, to muszę kupić. Lepiej mieć więcej i kupić lepszą, niż mniej i miałoby Ci zabraknąć.
- Fakt. To co, idziemy?
- Tak, owszem.
I poszłyśmy na miasto, do centrum.

Jechałyśmy autobusem - centrum jest dosyć daleko od mojego domu, a nie chciałyśmy tracić czasu na dochodzenie na miasto - znając nas, długo będziemy szukać tej sukienki .
Weszłyśmy do centrum handlowego ,,Persja''.
Na szukaniu sukienek spędziłyśmy 3 godziny .
W końcu, po przejrzeniu wszystkich sklepów z sukienkami, ruszyłyśmy w stronę ostatniego sklepu, z pięknymi sukienkami - Camaieu.
Weszłyśmy, i od razu rzuciło mi się w oko parę sukienek- zauważyłam, że Karze też parę wpadło w oko.
Szłam przez środek sklepu patrząc się na boki na sukienki.
Doszłam do samego końca, i ujrzałam ją.
Piękna, ba, przepiękna sukienka, fioletowa, z czarną narzutką, od pasa w dół, taką przeźroczystą jakby, przez którą było widać fioletowy materiał, ale była czarna.
Była ona bez ramiączek ani rękawów, do kostek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz